niedziela, 15 lutego 2015

Młodość kontra autorytet, siła vs siła





W jedną w bezsennych nocy postanowiłem sprawdzić jak się miewa Polskie Kulturalne Podziemie. Poczynając od niszowych, 'niezależnych' portali literackich, kończąc na dwutygodnik.com i Tygodniku Powszechnym.

Wnioski, konkluzje?
Mogłoby być lepiej, mogło być też gorzej.
Ku mojemu zdziwieniu (i zadowoleniu) natknąłem się na kilka super inicjatyw, ale nie o tym dziś. Dzisiaj o kulturze.


Szczytem marzeń każdego młodego pisarza, dziennikarza, eseisty, czy felietonisty, jest zostać wydrukowanym. Móc wyciągnąć palec, przelecieć po literkach, powąchać, pomacać, a w razie potrzeby, czy niezadowolenia wyrwać, zgnieść, podrzeć, zadeptać. Nie ma nic lepszego dla utalentowanego młodego jeszcze niezależnego i niszowego pisarza, jak zostanie dostrzeżonym, sami podkładamy wam się pod krytykę. Pragniemy jej.
Nie tyle w 21 wieku, co w ostatnim dziesięcioleciu przywykliśmy, do przywłaszczania i wyrabiania sobie internetowej przestrzeni na wszelakie hobbystyczne -czy też nie - potrzeby. Poczynając od konkursu bloga roku onetu, po blogi typu outfit of the day, kończąc na tych najmniej poczytnych, ale chyba najbardziej wartościowych, blogów kulturalnych.
Przyzwyczailiśmy się do wszechobecnej uproszczonej do granic możliwości grafiki i krótkich 'chwytnych' haseł, przygłupich piosenek i bezsensownych, chwilami absurdalnych reklam. Zostaliśmy kulturalnymi leniwcami. Żeby nie było, sam się na tym łapię. Stojąc w kolejce, czekając, wolę wejść na 9gag'a (pierwowzór kwejka), czy powierzchownie 'przelecieć' okiem nagłówki portali informacyjnych, aniżeli przeczytać coś mądrego, zmuszającego do refleksji.
Czemu jest jak jest i czemu nie zapowiada się na to, aby było lepiej? Jako przedstawiciel pokolenia 90, wykorzystam swoje prawo głosu i pozwolę sobie przedstawić świeży, niezależny i niszowy jeszcze punkt widzenia.
Jest tak, nie jak to sobie ministrowie w stolicy, czy inni nie znający już  realiów polskich ulic, przystarzy urzędnicy wymyślili: Z braku projektów społecznych poszerzających wrażliwość społeczną, z braku nowelizacji odpowiednich szkolnych, czy innych ustaw, z braku świadomości i z powodu ograniczenia inteligencji społecznej. Nie, (kurwa, nie) moi starsi Panowie i Panie, to nie tak.

Jesteśmy młodzi, niedoświadczeni, ale na Boga, nie jesteśmy głupi. Prosty przykład: większość moich znajomych czyta. Nie byle co, czytają poezję, książki, od narzucanych nam niegdyś lektur zza czasów szkolnej ławki, po Bukowskiego, Fitzgeralda, Zafona, Caubre, Hłasko, Twardowskiego i wielu wielu innych. Czytamy wasze prawicowo-lewicowe tygodniki. Wsłuchujemy się w wasze sterowane, masowe, poranne radiowe audycje i widzimy wasze gry, gierki, wojny i wojenki, wasze chwyty poniżej pasa i nierzadko wasze zachowanie poniżej krytyki w politycznym podsumowaniu dnia, czyli programach informacyjnych (ponoć informacyjne).
Drodzy Panowie Profesorzy, Doktorzy, Redaktorzy Naczelni. Możecie mówić, pisać co chcecie, ale czasy, w których mogliście nam wmówić cokolwiek wam się podoba bezpowrotnie minęły.. Jesteśmy dorośli - wyciągnęliśmy wnioski.

Młodzi ludzie nie są ignorantami, mają swoje autorytety, z tym, że sięgają one dużo wyżej niż przywykliście sądzić. O ile naszym argumentem w intelektualnej, zdrowej debacie będą wzorce pobrane z archetypów wszystkich czasów, a już na pewno wnioski wynikające z waszych chorych, przekupionych czasów PRL, o tyle waszym ostatecznym argumentem będzie doświadczenie.Wzrastająca ilość lat w nawiasie przy nazwisku, nie powiększa procentowo zasadności waszej krytyki. Wasze osiągnięcia owszem.
Okej, zgoda, ale Panie Profesorze, Doktorze, Ministrze, dorastałeś i studiowałeś w czasach ograniczonej wiedzy o świecie, narzuconej ideologii i załatwianych pod stołem stanowisk.
Dalej w większości żyjecie w kółku wzajemnej adoracji, Od czasu do czasu w jakimś - krytykującym stan czegokolwiek polskiego - artykule wyrażacie swoje zażenowanie, przerażenie, niechęć tego co 'młode', aspirujące, do wszystkiego, co stanowi dla was potencjalne zagrożenie.
Młody asystent, docent ze stażem Oksfordu śmie mówić Wielce Panu Profesorowi z Uniwersytetu Zielonogórskiego ze stażem w komunistycznej partii, że jest równie dobry, że wie równie dużo. Nie mówię, że zawsze ma rację, mówię, że jest to możliwe.Myślę, że to kwestia inteligencji nie nabytej, a wewnętrznej jest przyznać komuś rację i zaakceptować nie tyle, porażkę, co realny stan rzeczy.
O ile wy macie w swojej głowie chore potrzeby nieprzerwanego łechtania ego, o tyle młodzi wiedzą jak grać, aby przetrwać, a w dogodnym czasie sięgnąć po wygraną.
Jesteśmy nieobliczalni, bez skrupułów,bezwstydni, bezpośredni chwilami wulgarni i opryskliwi.. Jesteśmy efektem waszego systemu. Gratuluję.

A teraz dalej dojebcie na 'sesji' kolejne nikomu nie potrzebne teorie pisane na 5 stron, ze świadomością, że młodzi na coś liczą. Dalej zróbcie to z tą żałośnie widoczną premedytacją, aby pokazać im, że się przeliczą.
Żyjcie w tej swojej ocenzurowanej teorii po PRL-owskiego świata, my uczymy się w praktyce, że gest Kozakiewicza był nie tylko w stronę Rusków.
Jeśli,jak sobie pościelisz tak się wyśpisz - wróżę wiele bezsennych nocy dziadkom zza czarnego stolika w garniturach z kieszeniami na koperty.

https://www.youtube.com/watch?v=2Ke9wJUOQGs < apropo wpisu, pasuje jak ulał

poniedziałek, 9 lutego 2015

Co łączy Żulczyka, Sama Smitha i Adele?

Tytułowe pytanie nasunęło mi się samo, poprzez połączenie kilku faktów z kilku ostatnich miesięcy (Żulczyk), tygodni (Sam Smith), lat (Adele). Wiem, że połączenie nieco dziwne, może mało trafne, bo co może łączyć polskiego pisarza, piosenkarza geja, i smutną, grubą Adele?
Sporo.


Nie będę przedstawiał poszczególnych analiz biografii moich bohaterów skupię się na  tym co mają wszczepione w DNA, przez wszczepienie sobie w serca - geniuszu.

Wczorajszego wieczoru Sam Smith odbierając 4 statuetkę Grammy, jak przed laty Adele - podziękował za to samo. "Dziękuję osobie, w której jestem zakochany. Dziękuję, że złamałeś mi serce, to dla Ciebie jest ten album'.

Ironio losu, iskro Boża  wróżbita Maciej ze mnie żaden, ale o czym ja pisałem w poprzednim poście? O tragicznych życiorysach.

Już od dawna wiem, że każdemu z nas musi rozpierdolić serce, musimy potaplać się w gównie i trochę przestymulować na piątkowo-poniedziałkowych' tripach na 'imprezy na zabijanie' Musimy czuć potrzebę wyplewienia, wypalenia, zajebania. Musimy dojść do punktu, w którym jeszcze jeden kieliszek wódki stanowi absolutnie najwyższą z potrzeb w jakiejkolwiek piramidzie i hierarchii wartości. Musimy rzygać (dosłownie) naszym jestestwem, żeby w końcu pozostała w nas pustka, żeby gówno zamienić w słodką czekoladę, rzyganie tanim szampanem z biedronki na rzyganie tęczą, a zabijanie siebie zamienić na zabijanie osoby, która w nas ten  zapętlony shit wpędziła. Wyzbyć się wszystkich wartości, by odnaleźć je (i siebie przy okazji) na nowo. Zredefiniować swoje JA.
Można pisać, śpiewać, tańczyć do smutnych piosenek i prosić o sms w jakimś kolejnym tandetnym reality show. Byleby odreagować.
Przy odrobinie talentu i chęci w jednej z tych, czy innych dziedzin można stać się wielkim, pożądanym przez tłumy, pięknym w ich oczach. Można doznać tego niewyobrażalnego zaszczytu i uczucia spełnienia ze świadomością, że wydźwięk naszego imienia został synonimem słowa Artysta.

Kupiłem ,, Ślepnąć od Świateł'' Żulczyka zanim został nominowany do Paszportów Polityki, jako jedno z odkryć roku, nie potrzebowałem recenzji, zachęty, opinii. Wszedłem do księgarni przypadkiem wziąłem w rękę, otworzyłem na byle jakiej stronie i po 2 zdaniach wiedziałem, że jest wybitna, że jest mi bliska, że ta właśnie książka jest mną sprzed 2 lat.  Lustrzane odbicie mojego wkurwienia i światopoglądu. Lustrzane odbicie 80% wkurwionych ludzi rocznika 80,90+. Lustrzane odbicie ludzi skazanych na system i przez system - na życie w nie poukładanym jeszcze polskim wyobrażeniu o kapitalizmie i jego ubocznych skutkach ( roczniki 96,97 itd. idąc wzwyż).
Jedni są wkurwieni, inni zadowoleni, że ktoś o nich napisał, a debilizm nastolatków nie pozwolił im skumać jaką żałosnością ociekają wrzucając foto dzieła Żulczyka przy jakimś al'a drinku z hashtagiem 'genialna'. Tak, kurwa genialna bo o Tobie debilu, bo o twoich selfie w męsko-damskich rurkach i nowych vansach (new balance'ach?) jak wciągasz koks, zapijając wódą na placu zbawiciela za hajs rodziców idioto. (generalizuje, albo i nie - zależy).

Człowiek,złamany,zdystansowany, świadomy tej żałosności i jej braku, człowiek, który był na dnie i wdział tą ciemność i jadł ten shit. Tenże właśnie człowiek jest nieśmiertelny, nieprzewidywalny, gotowy na wszystko.
Depcząc go uważaj - może stać się wielki i będziesz żarł własne gówno w jego cieniu.

https://www.youtube.com/watch?v=OYatLc3a_qI < apropo Ślepnąc od Świateł i Żulczyka, kiedyś wrzucił to na fejsowego fanpage'a i się zajarałem.










piątek, 6 lutego 2015

Kiedyś laski mnie olewały bo byłem nikim - dziś te same laski chcą mnie olewać sokiem z cipki

Fajny tytuł posta? Spoko, też mi się podoba.
Nie Fajny? Szkoda, automatycznie uznaję Cię za lekko ograniczonego.

Dzisiaj będzie o tym kim byliśmy, kim jesteśmy i co z nas zostanie.


Kiedyś byłem kimś kogo śmiało mógłbym nazwać niepoprawnym optymistą. Obserwując świat zza bezpiecznych progów rodzinnego domu, ślepo wierząc, że świat ma dla mnie  barwę szczęścia, nieświadomie stawiając naiwne, lekko przykozaczone kroki - szedłem. (do nikąd jak się okazało).
Zawsze byłem nad wyraz inteligentny, nie musiałem się dużo uczyć, znałem dużo mądrych słów, wiedziałem jak i kiedy z nich korzystać tak, aby licealnego pospólstwa nie denerwować. Tak nazwałem ludzi pospólstwem. Tak to wyraz ignorancji. Tak mam to w dupie.
Zawsze miałem powodzenie w sumie u każdej płci, nie, nie jestem spedalony, po prostu jestem dobrym słuchaczem i zawsze służyłem radą niezależnie od wzrostu, wagi, czy orientacji.
Byłem wysportowany, uwielbiałem rywalizację. Czego nie dotknąłem zawsze byłem więcej niż przeciętny, w kilku tematach nawet chyba wybitny. Chyba.

Zdupiłem to wszystko jak w życiu bywa przez miłość. Zacząłem czytać. Baaaaardzo dużo czytać. Przez rozwój klatki piersiowej po rozwój interpersonalny.
Zacząłem balansować. Balansować między granicą, co mogę, co chcę,a co muszę. Szkoła i otaczający mnie ludzie zaczęli się wydawać banalni, bezwartościowi,  przygłupi.
Zacząłem pisać.
Pisałem tak, że nauczycielki cytowały moje prace na głos we wszystkich klasach, wszystkim rocznikom, a konkursy literackie z góry rezerwowały mi nagrody.
Kurwa byłem dobry.
Kurwa byłem dobry bo byłem zakochany.
 Kurwa byłem dobry bo cierpiałem, bo ówczesnymi czasy chciałem tylko jej, bo pisałem nie o niej, ale dla niej.
Nie chciałem być dla niej dobry. Chciałem być najlepszy. We wszystkim.
W całym tym cierpieniu paradoks jest taki, że dopiero gdy odchodzi i po jakimś czasie wraca dopiero możesz stwierdzić, że czujesz, że żyjesz. Osobisty ból istnienia z upływem czasu staję się jedynym impulsem do działania. Jakiegokolwiek.
Nie bez przyczyny najwięksi poeci, pisarze, artyści byli ludźmi zazwyczaj nieszczęśliwymi ze strasznymi życiorysami społecznymi. (np. Bukowski był pijakiem, nie wiem czy to się wlicza?)

Dzisiaj jestem jednym z tych szczęśliwców i przeklętych zarazem, którym dane jest nosić ogromny ciężar i udogodnienie, na swoich barkach ( na sercu - trafniej) : przeintelektualizowanie.
Wszystko umiem nazwać, wszystko umiem opisać, stojąc na przystanku, czy w miejskim korku, w głowie mogę stworzyć zarys książki, która bez problemu dorównałaby 'Ślepnąc od Świateł' Żulczyka, a w miarę upływu czasu i przy odrobinie wprawy Dostojewski zza grobu przybiłby mi piątkę.
Kocham realizm, szarą, brudną, szorstką rzeczywistość. Ostrą jak brzytwa szczerość. Kolokwializmy, jako naturalne podkreślenie stanu emocjonalnego. Bezkompromisowość. Strzelaj w dziesiątkę, albo nawet nie podchodź. Ot co - cały ja. (w głowie).

Jestem typem człowieka, który pomaga zbierać rozsypane przypadkiem rzeczy na ulicy, jak znajdę stówę, najpierw myślę kto to zgubił i jak go znaleźć - myślę, że jestem w swoich granicach miłym człowiekiem, ale to co mam  w sobie...
Ponoć głupsi mają łatwiej. Być może, ale gdybym nie miał tego, co mam w głowie chyba bym się zabił. Talent? Nie potrzebuje opium, jak Mickiewicz, żeby napisać trzynastozgłoskowiec Pana Tadeusza.


By the way, porównajcie sobie w głowie kim byliście, jesteście i jak myślice co z was zostanie?

https://www.youtube.com/watch?v=z2_v1cx0bxI < bardzo spoko ( o dziwo) polski duet