sobota, 17 stycznia 2015

O mnie - beze mnie



“[…] i jak każdy marzyciel, skazany jestem na klęskę. Ale i w klęsce można znaleźć smak, jeśli się pragnęło wystarczająco silnie.”
— Marek Hłasko

Marek oj Marek, nazywany często polskim Jamesem Deen'em. Beznadziejnie zakochany w Osieckiej i beznadziejnie zakochana Osiecka w Panu Hłasko( polecam ich twórczość, a szczególnie zbiór prywatnych listów i korespondencji), ale jak zwykle nie o tym miało być dzisiaj.

Trochę o mnie - beze mnie ( a tak naprawdę to ze mną i 4 dniowym zarostem trololo). Rzadko ostatnio myślę o poważnych sprawach, chociaż paradoksalnie powinienem.
W ciągu 2 tygodni od rozpoczęcia 2015 roku powiesił mi się znajomy, dowiedziałem się, że siostra jest chora i niestety nie jest, to coś przelotnego (jak śnieg tej zimy), dziadek dostał jakiegoś guza gdzieś tam, a mnie nazwał chytrym człowiekiem bo odważyłem mu się (jak na czarną owce przystało) przeciwstawić i nie chciałem mu powiedzieć ile zarabiam. (wtf).
Generalnie nie lubię pisać o dupie maryni, chociaż zauważyłem, że takie posty są najbardziej poczytne - jako, że ten blog stanowi mój swoisty brudnopis i sposób na odreagowanie raz na pół roku mi wybaczycie trochę mniej publicystyczny charakter wpisu. (;))

Wracając do tematu.

W obliczu prawdziwych problemów można: a.) leżeć i płakać, b.) dorosnąć i zrozumieć, że shit happens i na pewne rzeczy nie mamy wpływu. c.) poruchać (one night standing).
Wybrałem B.

Siedząc na przystankach, leżąc na plażach, pijąc w kawiarniach i obserwując gwiazdy ( fuck, jak banalnie) - obserwuję, myślę analizuję. Zabawne jak nawet przez sposób w jakim ktoś piję kawę widać smutek, zrezygnowanie, zdenerwowanie, czy też obojętność i dumę z poprawnie wypisanego imienia na kubeczku ze Starbucks'a. Pełen wachlarz zachowań i emocji, wystarczy usiąść i poczuć jego wiaterek.
Myślę o wyjściach i wejściach z różnych i do różnych (czasem również wymyślanych)sytuacji, Analizuję co mogłem mieć, a nie mam i co mam, a mogłem nie mieć.
Marzę.
Marzę o tym, że siadam i rozmawiam z człowiekiem, który postanowił odejść, Marzę o tym, że mówię mu, że jest jebnięty, że to tylko zima życia i jak każda zima minie. Marzę, że wracam do rodzinnego miasta i marzę o tym, że nie wiem gdzie to zrobił. Marzę, że wcale mnie nie rusza to co mi powiedział dziadek i, że nie będę miał wyrzutów sumienia, gdy odejdzie (a pewnie niedługo odejdzie). Marzę, że mam zdrową siostrę, i że mogę spokojnie sobie wyobrażać jej przyszłość bez dziwnych, słabych, chwilami przerażających scenariuszy.

Marzę, że jak każdy marzyciel nie jestem skazany na klęskę i, że pragnę wystarczająco mocno.

P.S nie potrzebuję brudnego chodnika, żeby słuchać rapu -  dobra piosenka o nadziei.


https://www.youtube.com/watch?v=QRAAY--b-i4




6 komentarzy:

  1. I modną fryzurą:)
    Ks. Tischner, bardzo ciekawy i wyrazisty filozof, powiedział kiedyś, że "losem człowieka jest dać się pokonać nadziei". Twojemu znajomemu jej brakło - oby było mu dobrze tam gdzie jest. Często osoby, które potrafią nam się przeciwstawić są nam najbliższe, więc może dla dziadka wcale nie jesteś czarną owcą? Take care

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą czarną owcą to już potwierdzone info, akurat troche zawiłości w tej stronie rodziny - na szczęście druga jest ogarnięta :)

      Usuń
  2. Czasami idąc ulicami miasta spoglądam na ludzi (pomijam te patrzenie na fajnych facetów) i zawsze zastanawiam się co oni sobie myślą, grymasy twarzy bywają różne, jedni jak by zadowoleni, inni zdenerwowani a jeszcze ktoś inny jak by powstrzymywał się od łez. W sytuacjach tych smutnych mam ochotę czasami podejść i przytulić tego osobnika , coś powiedzieć ... ale cóż nie mam odwagi, a po drugie -eh bez sensu .....
    Trzeba marzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz Facebooka to polecam stronę 'Humans Of New York' fotograf podchodzi do obcych mu ludzi robi randomowe zdjęcia i pyta o ich historię - niektórę są niesamowite i pokazuje jak cudowni i niesamowici ludzie siędzą obok nas na przystankach :) wystarczy zagadać

      Usuń
  3. Przykro z powodu znajomego.

    Rozumiem twoje roztargnienie w myślach, czy to uczuciach. Wydaje się być słuszne, lecz tylko wydaje. Im szybciej zaakceptujesz to wszystko co Ciebie otacza, im szybciej dostrzerzesz małe rzeczy, które będą Cię cieszyć, albo które już Cię cieszą, tym szybciej zaczniesz cieszyć się życiem i czerpać z niego przyjemności.

    Marzenia są po to by wcielać je w życie, nie tylko dążyć do ich spełnienia:-) Nie warto być wiecznym marzycielem, warto być sukcesem marzeń:)

    A co do komentarza @Oskara, to mam takie samo podejście: idę ulicą i obserwuję ludzi, spoglądam na ich twarze, czytam, wielokrotnie jednak odnajduję w nich smutek i pośpiech, wówczas przychodzi chęć podarowania im uśmiechu, miłego słowa. Lecz to chore, ale brakuje mi odwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zawsze staram uśmiechać do ludzi, którzy wyglądają conajmiej 'spoko' - często dostaje odwzajemniony uśmiech, generalnie o Polakach się mówi, że są zimni i zamknięci pod tym względem, trochę się zgodzę, np. lubie we francuzach, że zawsze dają buzi na powitanie, pożegnanie - nawet kumple - i nikt się dziwnie nie patrzy, mają bliskość we krwi ( nie mylić z serdecznością, której naszemu narodomi nie mogę odmówić).
      Jak masz fajny uśmiech to dziel nim się, może akurat zrobisz komuś 'dzień dobry' :D

      Usuń