Tytułowe pytanie nasunęło mi się samo, poprzez połączenie kilku faktów z kilku ostatnich miesięcy (Żulczyk), tygodni (Sam Smith), lat (Adele). Wiem, że połączenie nieco dziwne, może mało trafne, bo co może łączyć polskiego pisarza, piosenkarza geja, i smutną, grubą Adele?
Sporo.
Nie będę przedstawiał poszczególnych analiz biografii moich bohaterów skupię się na tym co mają wszczepione w DNA, przez wszczepienie sobie w serca - geniuszu.
Wczorajszego wieczoru Sam Smith odbierając 4 statuetkę Grammy, jak przed laty Adele - podziękował za to samo. "Dziękuję osobie, w której jestem zakochany. Dziękuję, że złamałeś mi serce, to dla Ciebie jest ten album'.
Ironio losu, iskro Boża wróżbita Maciej ze mnie żaden, ale o czym ja pisałem w poprzednim poście? O tragicznych życiorysach.
Już od dawna wiem, że każdemu z nas musi rozpierdolić serce, musimy potaplać się w gównie i trochę przestymulować na piątkowo-poniedziałkowych' tripach na 'imprezy na zabijanie' Musimy czuć potrzebę wyplewienia, wypalenia, zajebania. Musimy dojść do punktu, w którym jeszcze jeden kieliszek wódki stanowi absolutnie najwyższą z potrzeb w jakiejkolwiek piramidzie i hierarchii wartości. Musimy rzygać (dosłownie) naszym jestestwem, żeby w końcu pozostała w nas pustka, żeby gówno zamienić w słodką czekoladę, rzyganie tanim szampanem z biedronki na rzyganie tęczą, a zabijanie siebie zamienić na zabijanie osoby, która w nas ten zapętlony shit wpędziła. Wyzbyć się wszystkich wartości, by odnaleźć je (i siebie przy okazji) na nowo. Zredefiniować swoje JA.
Można pisać, śpiewać, tańczyć do smutnych piosenek i prosić o sms w jakimś kolejnym tandetnym reality show. Byleby odreagować.
Przy odrobinie talentu i chęci w jednej z tych, czy innych dziedzin można stać się wielkim, pożądanym przez tłumy, pięknym w ich oczach. Można doznać tego niewyobrażalnego zaszczytu i uczucia spełnienia ze świadomością, że wydźwięk naszego imienia został synonimem słowa Artysta.
Kupiłem ,, Ślepnąć od Świateł'' Żulczyka zanim został nominowany do Paszportów Polityki, jako jedno z odkryć roku, nie potrzebowałem recenzji, zachęty, opinii. Wszedłem do księgarni przypadkiem wziąłem w rękę, otworzyłem na byle jakiej stronie i po 2 zdaniach wiedziałem, że jest wybitna, że jest mi bliska, że ta właśnie książka jest mną sprzed 2 lat. Lustrzane odbicie mojego wkurwienia i światopoglądu. Lustrzane odbicie 80% wkurwionych ludzi rocznika 80,90+. Lustrzane odbicie ludzi skazanych na system i przez system - na życie w nie poukładanym jeszcze polskim wyobrażeniu o kapitalizmie i jego ubocznych skutkach ( roczniki 96,97 itd. idąc wzwyż).
Jedni są wkurwieni, inni zadowoleni, że ktoś o nich napisał, a debilizm nastolatków nie pozwolił im skumać jaką żałosnością ociekają wrzucając foto dzieła Żulczyka przy jakimś al'a drinku z hashtagiem 'genialna'. Tak, kurwa genialna bo o Tobie debilu, bo o twoich selfie w męsko-damskich rurkach i nowych vansach (new balance'ach?) jak wciągasz koks, zapijając wódą na placu zbawiciela za hajs rodziców idioto. (generalizuje, albo i nie - zależy).
Człowiek,złamany,zdystansowany, świadomy tej żałosności i jej braku, człowiek, który był na dnie i wdział tą ciemność i jadł ten shit. Tenże właśnie człowiek jest nieśmiertelny, nieprzewidywalny, gotowy na wszystko.
Depcząc go uważaj - może stać się wielki i będziesz żarł własne gówno w jego cieniu.
https://www.youtube.com/watch?v=OYatLc3a_qI < apropo Ślepnąc od Świateł i Żulczyka, kiedyś wrzucił to na fejsowego fanpage'a i się zajarałem.
Fenomenalne zestawienie trzech powszechnie uznanych za wybitne jednostek. Za takowe wszczepienie sobie geniuszu w najdalsze otchłanie serca przychodzi niekiedy zapłacić niezwykle surową cenę. Ów zapłata bardzo często dokonuje się poza świadomością samego płacącego, zaś walutą, za której pomocą można opłacić wspomniany proces "wszczepiania" geniuszu, jest jednoczesne cierpienie umysłu i ducha.
OdpowiedzUsuńChoć zdajemy się nieco różnić od skomputeryzowanych i w pełni zmechanizowanych urządzeń, przypominamy je bardziej, niż mogłoby nam się wydawać. Tak jak i one, my także potrzebujemy niekiedy pełnego sformatowania zgromadzonych danych, naszych doświadczeń i przeżyć. Jak to trafnie określiłeś "zredefiniowania" swojego własnego, wewnętrznego "ja". A z pozoru wydawałoby się, że człowiekowi nie zagraża coś takiego jak przeładowanie egzystencją.
Cierpienie towarzyszące sięganiu zła pozwala dostrzec to, co wcześniej zdawało się nie istnieć, było niedostrzegalne, ukryte gdzieś w odmętach rzeczywistości. Teoria autorstwa Nietzschego dotycząca funkcjonowania nadludzi w społeczeństwie tworzonym przez zbitą, szarą masę pozostaje ciągle żywa. Śmiem twierdzić, że owe "zredefiniowanie" własnego jestestwa to jeden z kroków, które musi pokonać każdy nadczłowiek, aby stać się jednostką wybitną, zdolną do przekraczania wszelkich ograniczeń definiowanych przez normy społeczne i barier formowanych przez ludzkość.
Świetnie sformułowana krytyka z dozą sarkazmu i ironii. By the way, dzięki za poszerzanie horyzontów muzycznych. Kawałek miażdży system.
Huhu jak widzę komentarz od Ciebie automatycznie rezerwuje dluzsza chwile czasu i skupienia ;)
UsuńFajny masz styl, taki naukowy, rzadki.
Polecam cała Epkę Pro8l3m , w szczegolnosci utwor ' Ritz Carlton' :)
Heh. Bynajmniej nie taki jest mój zamiar, aby pozbawiać Cię dłuższej chwili spędzonej na wnikliwej analizie poprzedzonej skupieniem. Nie obawiasz się podejmować tematów powszechnie uznawanych za trudne, nieco "niewygodne", czy też zawiłe w całej swej istocie. Wręcz przeciwnie. Podejmujesz je śmiało w dość niekonwencjonalnym ujęcie. Cieszę się, że trafiłem do miejsca, w którym dzielisz się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami dotyczącymi wielu aspektów codziennej egzystencji we współczesnym świecie.
UsuńDziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że nie brzmi to nadto próżno. Z całą pewnością nie przybyłem tutaj po komplementy, choć to dobrze usłyszeć (przeczytać) takowe stwierdzenie. ;)
Kolejny kawałek dodany do muzycznej biblioteki. Dzięki.