sobota, 11 października 2014

Rodziny się nie wybiera

Rodziny się nie wybiera... największy żal czy szczęście?
Najbardziej pospolity problem 'ukochanych' córek i synów'.
Należę do grona wybrańców. Poziom przejebania bycia wrażliwym to nic ,w porównaniu różnicy poziomów- inteligencji najczęściej- między nami a rodziną.
Trochę to jak z pieczeniem ciastek. Kupujesz piękna foremkę w ksztąłcie banana wyrabiasz ciasto wsadzasz do piekarnika czekasz, aż wyrośnie coś na obraz stworzonej przez siebie wizji, po czym wyciągasz kształt penisa nie banana i szlak Cie strzela, że 'znowu w życiu Ci nie wyszło'. Tak samo jest z nami. Śmiało mogę nazwać siebie chujem. Bo na chuja w oczach moich bliskich wyrosłem. Jeśli jeszcze nie kumasz, że nie dostosowując się do kształtu foremki ( w tym przypadku chorych, wyobrażeń ) podpisujesz cyrograf z diabłem to pięć dla Ciebie, pewnie wyrosłeś na pięknego banana (;]).

Zawsze chciałem wiedzieć jak to się stało. W którym momencie urodził się we mnie indywiduzalizm, którego transparentność w mojej rodzinie jest (paradoksalnie) widoczna jak stąd do Honolulu.
Podczas, gdy moja rodzina wybierała trylionową pierdołowatą ozdobę do salonu, ja najstarszy przedstawiciel następnego pokolenia chodziłem do empiku. Pół godziny oglądałem okładki książek, które chłonąłbym jak turek kebaba i na które  oczywiście i tak hajsu mieć nie będę(chyba, że mi spadnie z nieba), bo dla moich odgónych to 'strata pieniędzy'. Chyba nie muszę mówić, co kupiłem za swoje pierwsze zarobione pieniądze... ;)
Prosty przykład, ale idealnie pokazuje odległość w przestrzeni po jakiej przyszło nam chodzić (myślami).

Więzy krwi, więzy genów, jak Cie ktoś przywiąże do łóżka to też będziesz powiązany, co nie znaczy, że ślepo masz spełniać kilogramy dziwnych próśb i wyobrażeń.
Niekoniecznie muszę być wychowywany w domu rozbitym przez huragany, żeby nie być człowiekiem rozjebywanym na części przy każdym sobotnio-niedzielno-wspólnym obiedzie. Prędkości spierdalania z dołu na górę, po takim  posiłku pozazdrościłby mi sam Usain Bolt.

Kocham i zajebałbym za nich, ale czasem za bardzo tego nienawidzę.

Oni zawsze dobra mina do złej gry jak Joker

Przyszedł ten czas - Mroczny Rycerz powstaje.





3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Już od dawna poukładanie ten wpis to takie bardziej retrospekcje z czasów mieszkania w moim rodzinnym mieście, od tego roku bywam tam łącznie może 2 tygodnie w ciągu roku, nie licząc wakacji. Co nie zmienia faktu, że wartości mamy kompletnie inne i czasem w domu jest komicznie :)

      Usuń
    2. Pomimo wszystkich różnic, korzenie są bardzo ważne. Kochasz, choć czasem tego nienawidzisz. Ale kochasz.

      Usuń